sobota, 31 sierpnia 2013

Moja włosowa historia

Ostatnio naszła mnie wena i po długich poszukiwaniach znalazłam potrzebne zdjęcia, oraz opracowałam projekt swojej włosowej historii. Zapraszam do lektury! 

 




















2 klasa podstawówki. Luźne loki cudownym blasku, objętości i idealnej kondycji. ;) Obecnie marzę o takich włosach, a kiedyś miałam je na własnej głowie. :D Moja pielęgnacja opierała się na delikatnym szamponie i myciu włosów raz na tydzień. 

3 klasa. Początki SLS-ów i silikonów. Zaczęłam tracić blask i piękny skręt, ale wtedy  tego na zauważałam...

Późna 3 klasa. Tutaj mamy klasyczny przykład tego, co dzieje się, kiedy rozczesujemy fale na sucho, moczymy je w morskiej wodzie, "opalamy" na słońcu i szorujemy szamponami z SLS.  Moje włosy o porowatości średniej stały się włosami  wysokoporowatymi.

Czas między 4 a 5 klasą. Eksplozja hormonów, dążenie do żelazka  za pomocą prostownicy, alkoholowe pianki, silikonowe szampony...I tragedia gotowa! Zauważyłyście, że moje włosy w przeciągu 2 lat nie zmieniały długości, mimo że były podcinane 2-3 razy? Skutki posiadania kruszących się końcówek. 
Początek 6 klasy. Odstawiłam prostownicę, podcięłam końcówki,rzuciłam silikony, zaczęłam myć włosy szamponem dla dzieci. Podrosły, ale były sianowate, zaczęły się łamać (skutki odstawienia silikonów) i miały niezdefiniowany skręt. To zdjęcie troszkę je upiększa, więc nie sugerujcie się nim zbytnio. ;) 
Zdjęcie z fleszem, więc blask hollywoodzki. ;) 
Kwiecień tego roku. Zapoznałam się z zadami włosomaniaczek, zakupiłam masę włosowych produktów, ścięłam zniszczone partie  i zaczęłam świadomą pielęgnację. Dbałam o nie i dbałam, a one wciąż wyglądały jakbym myła je tylko szamponem. Bolało mnie to, ale nie poddałam się. 

W czerwcu tego roku nastąpił przełom. Moje włosy zaczęły odwdzięczać się za dobre traktowanie: lśniły,  ich skręt stał się regularny i miały coraz więcej dobrych dni. ;) 

Początek sierpnia tego roku. Włosy rosną i mają się coraz lepiej. 
Dzisiejsze zdjęcie i ich przeciętny wygląd. Bez rewelacji, ale patrząc na zdjęcia powyżej, widać różnicę. Mimo całkiem niezłej kondycji włosów, wciąż borykam się z puchem, końcówkami w kiepskiej kondycji i nierównym skrętem. 
Dążę do zdefiniowanych fal w idealnej kondycji, mierzących 70 cm. 

BAD DAY HAIR

Jak wyglądają moje włosy, kiedy przyjdzie im mieć gorszy dzień? 


Jakby piorun trafił w rabarbar! 

Winowajcą tej tragedii jest oczywiście Hanka, która związuje mokre włosy, bo jej się śpieszy. :D
Poza tym lubi macać, gwałskać, nawijać je na palec i ogólnie-miętolić. 
Ale przynajmniej objętości nie szczędziły. XD

A jak u was wygląda bad day hair? Macie jakieś skojarzenia co do włosów w ich gorsze dni? Też przypominają rabarbar? :D

wtorek, 13 sierpnia 2013

Czym zniszczyłam sobie włosy? Antyporadnik

Ostatnio uświadomiłam sobie jak wiele błędów popełniałam w dawnej pielęgnacji włosów. Postanowiłam wszystkie pielęgnacyjne porażki spisać i pochwalić się dawną głupotą. ;D

1. Używanie złych kosmetyków 
Namiętnie używałam szamponu  Welli, przeznaczonego do  włosów zniszczonych(KLIK). Niestety zamiast "naprawiać", niszczy. Przyjrzyjmy się jego składowi:
 Aqua, Ammonium Laureth Sulfate, Ammonium Lauryl Sulfate, Sodium Citrate, Glycol Distearate, Sodium Chloride, Dimethicone, Citric Acid, Ammonium Xylenesulfonate, Cocamide MEA, Parfum, Cetyl Alcohol, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Sodium Benzoate, Disodium EDTA, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Tetrasodium EDTA, Linalool, DMDM Hydantoin, Alpha-Isomethyl Ionone, Geraniol, Citronellol, Sodium Hydroxide, Magnesium Nitrate, Paraffinum Liquidum, Methylchloroisothiazolinone, Magnesium Chloride, Methylisothiazolinone (16.06.2012) źródło: wizaż.pl 
Smutne, tłuste, bezkształtne strąki, powstałe dzięki
drogeryjnym hitom.

Na wstępie dwa mocne detergenty, później silikon,  substancje kondycjonujące w ilościach śladowych. Podsumowując: porażka! 
Ten kosmetyczny koszmar rozprostowywał moje fale,  po dłuższym stosowaniu obciążał (silikon) i nie robił absolutnie niczego dobrego. 

Ponadto lubiłam się z alkoholowym Biosilkiem (!) i silikonowymi Pantene'ami. 




2. Prostownica
Kiedyś ją wielbiłam, dziś drżę na jej widok...  Potrafiłam katować nią włosy 2-3 razy dziennie, dla uzyskania "żelazka". 
Miłością do niej zaraził mnie mój... brat.  Sam kiedyś miał dłuższe (rude <3), kręcone włosy, które od czasu do czasu nią traktował. Moja pierwsza prostownica kosztowała 30 zł i była kupiona na bazarze.  Paliła mi włosy i pamiętam, że non stop śmierdziały spalenizną (!!!). 
Po  jakimś  czasie zainwestowałam w tytanową prostownicę marki Babyliss, jednak nie posłużyła mi ona długo, bo miałam tak zniszczone włosy, że bałam się je prostować. 

3. Niedelikatne traktowanie
Dawniej szarpałam moje włosy szczotami z blisko osadzonymi ząbkami, na mokro. Pozwólcie, że tego nie skomentuję. 

4. Spanie z rozpuszczonymi włosami
Co noc ocierały się o poduszkę i jeszcze bardziej niszczyły. Teraz nie potrafię zasnąć bez warkocza na głowie. :D 

To wszystko sprawiło, że z średnioporowatych loków stały się wysokoporowatymi falami bez kształtu. 
Cieszę się, że trafiłam na blogi włosomaniaczek i zaprzestałam tych okrutnych praktyk. Jestem imbardzo wdzięczna. ;) Też zdarzało wam się bezmyślnie katować włosy?

piątek, 2 sierpnia 2013

Laminowanie, czyli ratunek dla przenawilżonych włosów

Ostatnio zauważyłam, że z moimi włosami jest coś nie tak. 
Nie chciały falować, były matowe, super miękkie i takie...rozmemłane.
Sięgnęłam więc po żelatynę i nie zawiodłam się. ;) 
Zaczęłam od dokładnego oczyszczenia włosów, ja zrobiłam to za pomocą szamponu z czarną rzepą Barwy. 
Później nałożyłam na głowę żelatynową miksturę, wykonaną zgodnie z przepisem Anwen (KLIK) i zmyłam po około 40 minutach. 
Po wyschnięciu moje włosy wyglądały tak:
 Były zdecydowanie gładsze i bardziej lśniące niż  zwykle, a co najważniejsze-wróciły do normy po przenawilżeniu. Oczywiście ich skręt uległ wyprostowaniu,  jak zawsze przy laminowaniu. Niestety nie udało mi się do końca zmyć mazi, przez co były lekko przetłuszczone przy skórze głowy.


 To zdjęcie przedstawia moje włosy dzień po laminowaniu. Były tego dnia olejowane oliwką Babydream, myte płynem z tej samej firmy i odżywiane balsamem na kwiatowym propolisie, który użyłam jako maski. 
Skręt powoli wraca do poprzedniego stanu. :) 
Przestały być już takie gładkie, niestety. Warstwa zewnętrzna nieprzerwanie jest napuszona, a blask trochę ustąpił, jednak wciąż jakość moich włosów jest lepsza niż zwykle: wyglądają na zdrowsze, lśnią.
Podsumowując: zabieg uważam za udany i  będę go powtarzać. :)

Laminowałyście kiedyś włosy? Jesteście zadowolone z działania tego zabiegu?

czwartek, 1 sierpnia 2013

Wysokoporowate włosy. Jak je pielęgnować?

Informacja o posiadaniu wysokoporowatych włosów jest paskudna. 
Bo przecież są matowe, brzydkie, puszą się, trudno im dogodzić. Z kolei niskoporowate... Ach, te są dopiero piękne! Lśnią, nie puszą się, wystarczy nałożyć na nie olej kokosowy i od razu mamy włosy jak z żurnala. 
Trochę racji w tym jest, ale pamiętajmy, że każde włosy mogą być piękne. 
Bo przecież nie ma włosów brzydkich, są tylko zaniedbane. :) 
Niech dowodem będzie to zdjęcie. 
Po lewej widnieją zaniedbane wysokoporowce w sierpniu 2012r., po prawej zaś te same włosy rok później. 
Można? Można. :) 
Jak to zrobiłam? 
Otóż zacznę od tego, że uzbroiłam się w cierpliwość. Takie włosy potrzebują czasu. Jeśli nie poddamy się i będziemy dla nich łaskawe, to na pewno się nam odwdzięczą.  
Najbardziej pomogło mi systematyczne olejowanie. Używałam oliwki Hipp i  Babydrem, oleju rycynowego, oliwy z oliwek, arganowego i Vatiki. Najlepsze efekty zauważyłam po oliwce Hipp na bazie oleju słonecznikowego i ze słodkich migdałów. Nakładałam ją przed każdym myciem przez 3 tygodnie. Już po tygodniu zauważyłam poprawę skrętu, miękkość, większy blask i nawilżenie. Nie polubiłam się niestety z kokosową Vatiką. Nie od dziś wiadomo, że wysokoporowate włosy nie lubią się z kokosem, ale ja kupując ją tego nie wiedziałam. Niedawno powróciłam do niej i mile mnie zaskoczyła: moje włosy były po niej miękkie i gładkie, a nie napuszone, jak wcześniej. Myślę, że powodem jest zmiana struktury moich włosów. Odpowiednia pielęgnacja ruszyła je w stronę średnioporowatych. Zauważyłam również, że w dbaniu o takie włosy trzeba pamiętać o odpowiednim wyważeniu ilości dostarczanych protein i humektantów (nawilżaczy), gdyż łatwo jest przedobrzyć. Już parę razy borykałam się z przenawilżeniem lub przeproteinowaniem, mimo że nie nakładałam tych substancji w wielkich ilościach. 

Kilka przydatnych faktów: 
-ogromnym złem dla wysokoporowatych włosów jest alkohol. Jeśli w składzie jakiegoś kosmetyku znajdziecie alkohol denat, trzymajcie się od niego z daleka,
-podczas prostowania prostownicą tracą wilgoć i stają się szorstkie, matowe,
-trzeba delikatnie je traktować, bo są wyjątkowo podatne na zniszczenia,
-nie lubią zmian temperatur i nawet najmniejsza powoduje puch i suszę. 

Pamiętajmy, że wysokoporowate włosy mają zalety:
-szybko schną,
-są  podatne na stylizację, 
-potrafią zrobić niespodziankę i wyglądać bardzo ładnie. :)

A jaka jest porowatość waszych włosów? Lubicie ją? 

Moje włosy w sierpniu

Dziwnie się ułożyły. Fotograf (tato) nie ma ręki do włosowych zdjęć. :D 
Jestem całkiem zadowolona. :) 
Włosy na zdjęciu są zdecydowanie prostsze niż zwykle za sprawą dzisiejszego laminowania.
Najdłuższe pasmo ma 43 cm, co oznacza, że za ok. 1.5 roku osiągnę wymarzoną długość. :DD
Skręt pozostawia wiele do życzenia, ale ogólna kondycja włosów zaczyna iść w stronę dobrej. 

Moje plany na sierpień:

1. Podciąć końcówki.
2.Zacząć pić siemię i używać jako żel. 
3. Ograniczyć kupowanie kosmetyków do włosów. 

A jakie są wasze włosowe plany na sierpień? :) 

Kosmetyczne podsumowanie lipca

Ubiegły miesiąc nie był zbyt łaskawy dla moich włosów. 
Słońce i chlorowana woda dały im w kość, a na dodatek przenawilżyłam je! Na szczęście sytuacja jest już opanowana. :) 
A oto kosmetyki, które były przeze mnie stosowane więcej niż 1 raz:
Balsam na kwiatowym propolisie receptury Babuszki Agafii RECENZJA
Balea, odżywka z kokosem i mlekiem-świetnie sprawdza się w myciu odżywką. Dobrze oczyszcza włosy i nie powoduje przetłuszczenia. Nie używam jej jako odżywki, gdyż jej skład jest bardzo ubogi. Kupiłam ją w czeskiej drogerii Markt.
Joanna, odżywka z makiem i bawełną-potęguje skręt moich włosów, ujarzmia je i likwiduje puch. Bardzo ją lubię. 
Alverde, olejek migładowo-arganowy-nałożony na wilgotne włosy przetłuszcza, jednak nałożony na całą noc daje miłe efekty: włosy są nawilżone i lśnią. Dostępność jest dużą bolączką.
Kallos, maska Crema Al Latte-zmiękcza i lekko nabłyszcza włosy. Jest bardzo tania i w moim przypadku łatwodostępna (Hebe).
Barwa, szampon z czarną rzepą-dobry myjak w śmiesznej cenie. 
Babydream, płyn do mycia niemowląt-zmywa lepiej oleje niż szampon z tej samej serii. Lubię go.
Ruska bania z chlebem żytnim-ujarzmia i lekko nabłyszcza mi włosy, jednak znam wiele lepszych masek. Jest mega niewydajna i na dodatek nietania (20 zł). 
Gloria, maska-używałam jej jako bazę do półproduktów i w tej odsłonie sprawowała się bez zarzutu, jednak nałożona samodzielnie koszmarnie matowi. Kiedy się skończy zacznę wzbogacać Kallos'a, który jest tańszy, wydajniejszy i zdecydowanie lepszy. 
Dabur, Vatika-na początku stosowania go nienawidziłam. Wiadomo nie od dziś, że wysokoporowce i olej kokosowy to niezbyt dobry duet... Jednak teraz sprawuje się na moich włosach całkiem nieźle. Lubię mieszać go z oliwką Hipp. 
Gliss Kur, olejek pielęgnacyjny-serum jak każde inne, tyle że droższe.

Kupię ponownie
Nie wiem czy kupię ponownie
Nie kupię ponownie        

Oprócz tego zakończyłam terapię Jantarem i wcieram kozieradkę. 
Włosy w lipcu urosły mi o 2 cm (w zaokrągleniu).

A jak mają się wasze włosy? :) Macie jakieś lipcowe hity?